Skip to main content
search
Relacje

Zapustne darcie pierza w Zielonkach

By 12 lutego 2016No Comments

Ostatnia aktualizacja 12 lutego 2016 przez admin

2Już po raz drugi Izba Regionalna w Zielonkach zorganizowała w holu biblioteki niecodzienne spotkanie pod nazwą „Zapustne Darcie Pierza”. Zainteresowanie chętnych pań, by wskrzesić na nowo dawno zapomniany zwyczaj bardzo popularny w podkrakowskich Zielonkach, było ogromne.

Janina Bińczycka opowiadała, że długie zimowe wieczory upływały w wielu domach przy darciu pierza. Był to rodzaj wzajemnej pomocy: w jednej chacie gromadziło się nieraz kilkanaście kobiet i dziewcząt, które przez kolejne wieczory darły pierze lub jak częściej u nas mawiano – skubały pierze.
-Pierze było potrzebne: każda zapobiegliwa matka hodowała gęsi, by z ich piór zrobić później córce pierzynę i poduchy, które stanowiły podstawowy element wiana młodej panny. Jak wspominała moja mamusia, jeszcze po wojnie długo utrzymywał się ten zwyczaj.wspominała z rozrzewnieniem Antonina Kadula.
Wieczory te upływały na rozmowach, opowiadaniu niezwykłych historii, a często jak to wśród kobiet bywa – na zwykłym plotkowaniu – dodała Zofia Chacuś, która bardzo angażuje się we wszystkie przedsięwzięcia folklorystyczno-etnograficzne, organizowane przez Izbę Regionalną w Zielonkach. Dość często ten monotonny nastrój wieczoru przerywali chłopcy, którzy wpadali do izby znienacka i dmuchali, co sił w piersiach w pierze, to zaś fruwało po całej izbie, a gospodyni lamentowała głośno nad ich wybrykami. Fakt, że nikt na chłopców długo się nie gniewał i tak naprawdę kobiety były zadowolone, że chłopcy umilą im ten wieczór swym towarzystwem. Takie wspomnienia zachował sprzed lat pan Antoni Orzechowski, który podarował do zbiorów muzealnych kaftan i pas krakowski
z przełomu XIX i XX w. oraz koszulę, spodnie w białe paski i czapkę krakowską. Z dumą podkreślił, że w tym stroju był dwukrotnie w Castel Gandolfo u papieża Jana Pawła II
z delegacją z Zielonek, po raz pierwszy we wrześniu 1981 r. niedługo po zamachu majowym na Placu św. Piotra.
– To były naprawdę cenne chwile w życiu wiosek: integrowały społeczeństwo, ludzie połączeni wspólną pracą czuli się sobie bliżsi. Bywało, że taki właśnie wieczór stawał się okazją do pocieszenia kogoś w troskach lub co zdarzało się dość często do zeswatania dwojga młodych ludzi. Dzięki temu zajęciu nikt nie był samotny, a i praca szła żwawiej – dodał Władysław Orzechowski, sołtys Zielonek
Nie zapominajmy, że skubanie pierza stanowiło jedną z niewielu przecież możliwych wówczas form życia towarzyskiego na wsi w okresie zimowym, kiedy rolnictwo zamierało. Wieczory skubania pierza należały do bardzo radosnych. I choć czynność darcia pierza wcale nie należała do atrakcyjnych, ani zbyt lekkich, gospodynie i młode panienki nie narzekały. Kończono skubać w jednym domu, a już następnego wieczora zaczynano w następnym.

Józefa Nowakowska wspomniała, że jej teściowa Helena Nowakowska z Baranów, która urodziła się w 1916 r. opowiadała, że darcie pierza kończyło się tzw, „wyskubkiem”. Była to zabawa, na którą gospodynie piekły buchty z kruszonką i kołacze z serem. Nie żałowano też gorzałki, wszak był to okres karnawału, czyli czas rozmaitych psot i psikusów. Czasem zapraszały nawet jakiegoś grajka, by zagrał skocznie młodym do zabawy,
a w Zielonkach przed wojną i zaraz po niej ich nie brakowało. Bawiono się nieraz długo w nocy. Gospodyni, która nie urządziłaby „wyskubka” nie miała, co liczyć na sąsiedzką pomoc na drugi rok.
Zofia Bińczycka wspomniała o tym, jak jej mama opowiadała, że w Zielonkach i Toniach, pączki i chrust przed wojną wyrabiano tylko w niektórych domach. Na dobre zagościł w tej okolicy po wyzwoleniu.
Warto przypomnieć starodawne obyczaje, jakie panowały na podkrakowskich wsiach. Jednym z nich było wywianowanie w posag córek. Im zamożniejsze gospodarstwo, tym okazalsze było wiano dla przyszłej gospodyni, jakie wnosiła w zawiązek małżeński. Nie było ,,prawdziwego” wesela krakowskiego bez okazałej wyprawy panny młodej składającej się z poduch, piernatów i pierzyn. Do wypełnienia tych wszystkich atrybutów zamążpójścia potrzebne było w dużej ilości pierze. Ale nim pierze zmieniło się w miękki puch wypełniający wiejskie poduchy, gospodynie czekało z tym wiele pracy. Należy też wspomnieć, że nadwyżki pierza sprzedawano w pobliskim Krakowie. Zieleńczanki najczęściej sprzedawały gęsi puch na placach targowych takich jak: Stary i Nowy Kleparz, Kazimierz. Stanowiło to w zimie, poza nabiałem i jajami oraz zakopcowanymi aż do przednówka warzywami, dodatkowy dochód dla gospodarstwa, w którym żyła wielodzietna rodzina.
Zofia Krawczyk opowiedziała, że często odbywało się to, co sobotę, prawie zawsze w innej chałupie. Niekiedy po skończonej pracy, do izby wkraczali mężczyźni i przy ludowej muzyce zabawa trwała nieraz do późna w nocy.
Leokadia Piątek i Anna Palimąka wspominają – zwyczaj darcia pierza zamarł
w Zielonkach i okolicy w lat 60/70 XX wieku, do dzisiejszych czasów nie przetrwałby bez aktywnej działalności Izby Regionalnej w Zielonkach, która wyszukuje i rekonstruuje starodawne zwyczaje i obrzędy, a my jak możemy, to z radością się angażujemy w tego typu wydarzania w rodzimej wsi. Daje to nam wiele wspomnień z naszej młodości i wspominamy bliskich, których już nie ma między nami.
Mariusz Zieliński

 

1
2
3
4
5
6
Close Menu
 
13 listopada 2024
The owner of this website has made a commitment to accessibility and inclusion, please report any problems that you encounter using the contact form on this website. This site uses the WP ADA Compliance Check plugin to enhance accessibility.
Skip to content