Skip to main content
search
Informacje

Historia najstarszych miejscowości Gminy

By 1 sierpnia 20136 kwietnia, 2022No Comments

Ostatnia aktualizacja 6 kwietnia 2022 przez KB

Zielonki i Bibice należały do najsławniejszych i najbogatszych wsi staropolskich. Teren późniejszej parafii Zielonki został wcześnie objęty osadnictwem. W Zielonkach oraz sąsiadujących z nimi Bibicach i Węgrzcach odkryto ślady pobytu ludzi z okresu neolitu, a zatem wychodzące z 2500-1700 roku przed naszą erą. Według badań archeologicznych w okolicach Zielonek istniała wczesnośredniowieczna osada. Jej mieszkańcy trudnili się wydobywaniem i obróbką kamienia. Według Jana Długosza, wieś Zielonki składała się z dwóch części: królewskiej i kapitualnej. Ziemie te ofiarował krakowskiej kapitule ks. Albert – kanonik krakowski. Od roku 1521 wieś i folwark zwany Marszowiec trzymał w zastawie Jan Boner. Część ziem królewskich w trzeciej części XVI wieku znajdowała się w dzierżawie Włocha Wespazjana Dottuli. Wywodził się on ze szlacheckiej rodziny pochodzenia greckiego, był dworzaninem Królowej Bony, a został pasowany na rycerza przy okazji Hołdu Pruskiego w 1525 roku przez króla Zygmunta Starego. Później w 1581 r. dzierżawcą dóbr królewskich w Zielonkach był inny Włoch o nazwisku Montelupi. Dopiero w 1679 r. ziemie królewskie powróciły pod bezpośrednią administrację wielkorządców królewskich. Rozwinęło się tu znacznie piekarnictwo (liczne młyny). Do Krakowa dostarczano także miód.

Bibice to seniorka polskich wsi. Pierwsza wzmianka o Bibicach pochodzi z 1050 r. i mówi o tym, że mieszkańcy Bibic oddawali pierwszą dziesięcinę kościołowi katedralnemu na Wawelu. Może już wtedy Bibice należały do możnego rodu Łabędziów, z którego wywodził się słynny Piotr ze Skrzynna (Dunin). Jego zięciem był Jaksa z Miechowa herbu Gryf, który w 1162 r. ufundował klasztor norbertanek na Zwierzyńcu pod Krakowem i uposażył go m.in. Bibicami. Od czasów Kazimierza Wielkiego jednym z ławników sądu najwyższego prawa niemieckiego w Krakowie był każdorazowy sołtys Bibic. Dorota Kątska – ksieni klasztoru zwierzynieckiego, w zabudowaniach dworskich prawdopodobnie,  umieściła filię Szkoły Nowodworskiego w Krakowie, zwaną kolonią akademicką – informację o tym znajdziemy jedynie w komedii rybałtowskiej Jana C.Łopeskiego “Colloquium Jonasa Knuta…”, skąd powtarza ją Piotr Suchan podając datę ok. 1610 r.; jednak historyk Wacław Urban w opracowaniu “Wieś podkrakowska w dobie nowożytnej (dzieje Bibic w latach 1475-1918)” stwierdza, iż nie udało się na to znaleźć jakichkolwiek historycznych dowodów. Wieś odbudowano od podstaw po zburzeniu jej w 1914 r. przez wojsko austriackie, celem otwarcia pola obstrzału dla sąsiednich fortów: Zielonkach, Bibicach i Węgrzcach. W 1927 znaczna jej część została zburzona przez wybuch prochu w forcie w Witkowicach.

 

 

Dzieje Zielonek

Zielonki należą do starych podkrakowskich wsi. Choć pierwsza wzmianka o nazwie „Zielonki” pochodzi z 1270 r. to jednak osadnictwo rozwijało się tu już od tysiącleci, o czym świadczą liczne odkrycia archeologiczne, dokonane np. w trakcie budowy fortów austriackich i cegielni. Wiadomo, że zanim pojawiła się nazwa Zielonki, która powstała od terenów zielonych i łąk, z wolna powstające tu osady nazywano od płynącej rzeki Prądnikami. Z czasem powstawały większe skupiska chałup przybierając odmienne nazwy. Dzięki osadzeniu wsi na prawie niemieckim, zyskiwała ona pierwszego sołtysa. Wytyczano także centrum wsi, czyli nawsie, gdzie był publiczny plac i studnia. Dzielono też pola.

Osadnictwo rozwijało się dzięki dobrym glebom i rzece Prądnik, zwanej tu Białuchą. Nazwa wzięła się od przebijającego się tu dawniej dna, utworzonego z białych skał wapiennych. Mówiono też o niej: „robotno rzeka”. Wartki nurt Prądnika wykorzystywano do napędzania urządzeń przemysłowych – młynów zbożowych, foluszów i blechów do pilśnienia i bielenia płótna, hamerni do wytwarzania blachy, prochowni i szabelni. Proch i szable z okolicy Zielonek zyskiwały uznanie również poza granicami Polski. Jak ukazuje to mapa austriacka z 1848 r. od dawna Zieleńczanie budowali swe zagrody tuż nad Białuchą, która była ważnym elementem ich codziennego życia.

Większa część Zielonek od średniowiecza stanowiła własność polskich królów, a miejsce, gdzie przed 1325 r. stanął drewniany kościół, należało do krakowskiej kapituły katedralnej. Folwark wielkorządowy, czyli królewski, został założony na wzgórzu Marszowiec. Wśród jego dzierżawców był m.in. Włoch o nazwisku Montelupi. Miał on również swą posiadłość tam, gdzie obecnie znajduje się areszt śledczy w Krakowie. Miejsce to od zawsze było ponure, skoro tam stały miejskie szubienice i świeciła latarnia umarłych (stąd przysłowie Przez Długą ulicę wprost na szubienicę).

Zielonki przynosiły swym właścicielom bogactwo dzięki licznym młynom wodnym, których bywało kilka. Obszar tutejszej parafii był również skupiskiem piekarzy, którzy od czasów nowożytnych śmiało konkurowali z krakowskimi piekarzami w sprzedaży chleba. Zdolniejsi chłopi niekiedy osiedlali się w mieście, jak czapnik Wojciech Zieleński z Zielonek (1575), który zapewne przybrał swe nazwisko od miejsca pochodzenia.

W starych dokumentach pojawiają się nazwiska dawnych chłopów z Zielonek. W 1722 roku poza kmieciami Janem Zysem, Stanisławem Lusiną i Maciejem Janczykiem w części kościelnej Zielonek (tzw. kapitule) pracował zagrodnik Jan Rebel oraz komornicy: Łukasz Pasak, Jan Herian, Regina Marcowa, Jan Murarz, Maciej Figiel, Szymon Świnka, Łukasz Pawlikowski i Zofia Baszkowska. W 1752 roku odnotowani byli kmiecie: Grzegorz Małek, Walenty Śliwa; zagrodnicy: Wawrzyniec Krawiec, Jan Baran, Jacenty Kopytko; komornicy: Wojciech Grzyb, Błażej Kurzydym i Szymon Prządło. Chłopi mieli nakazane, aby na wiosnę i jesień robić szarwarki, gdyż w czasie powodzi, deszczów gwałtownych drogi, grunty, przekopy, jazy i groble rozrywa woda, czasem bowiem niesforna Białucha dawała o sobie znać, występując z brzegów koryta.

Położenie Zielonek z jednej strony było dobre, gdyż w pobliskim Krakowie można było zbywać płody rolne i zakupywać wytwory rzemiosła, jak np. narzędzia, grzebienie czy ozdoby. Tam zamożniejsi chłopi posyłali swych synów na naukę rzemiosła, a zwłaszcza piekarstwa i piwowarstwa. Niestety bliskość miasta miała i negatywne skutki. W Krakowie wybuchały zarazy, dziesiątkując okoliczną ludność. Wrogowie od północy mieli najbardziej dogodne miejsce do ataku na miasto, gdyż od południa otaczała go wstęga Wisły. Dlatego mieszczanie z wież obronnych Krakowa widzieli, jak Szwedzi czy Austriacy grabili i podpalali Zielonki (XVI-XVIII wiek). Wieś jednak za każdym razem była odbudowywana.

Szansą dla chłopskich synów było zostanie księdzem. Młodzieńcy najpierw uczęszczali do parafialnej szkółki, gdzie organista lub nauczyciel uczył ich modlitwy, śpiewu i posługi przy ołtarzu. Corocznie w okresie Wielkanocy chodzili po domach jako Pucheroki, kontynuując zwyczaj studentów Uniwersytetu Krakowskiego. Kiedy chłopscy synowie zostawali księżmi, zwykle stanowili niższe duchowieństwo parafialne, gdyż wyższe godności kościelne były zarezerwowane dla szlachty. Kierowaniu na księdza  i zdobyciu lepszego wykształcenia mogło sprzyjać to, że od XVI wieku kościół w Zielonkach był związany z kościołem św. Anny w Krakowie i wspomnianym Uniwersytetem. Proboszczowie jednak, którymi zwykle bywali księża profesorowie, najczęściej nie przebywali w parafii zieloneckiej, mając od tego swych zastępców: komendarzy i wikarych.

Wraz z upadkiem Rzeczypospolitej u schyłku XVIII wieku parafia Zielonki została rozcięta linią zaborów. Wieś Zielonki znalazła się tuż nad granicą austriacko-rosyjską. Obecność kordonu granicznego stwarzała możliwość zarobku na przemycie. Szwarcowano różne towary, często alkohol, który przenoszono w świńskich pęcherzach pod ubraniem, gdyż butelki mogły by dzwonić. Trwający aż 123 lata okres zaborów przyczynił się do rozbicia Polski i Polaków. Dlatego problemem po odzyskaniu niepodległości było ujednolicenie administracji, wojska czy szkolnictwa. Wiadomo, że mieszkańców zaboru austriackiego określano cenciokami, a z zaboru rosyjskiego kopiniokami (od używanych tam monet). Do dnia dzisiejszego występują jeszcze lokalne różnice. Dodajmy tu, że wielu spośród chłopów nie znało wówczas ściśle pojęcia polskości, mając za swego władcę siedzącego „w Widniu cysorza”.

Jedną z pierwszych oznak zbliżającej się nieuchronnie wojny między zaborcami, na którą liczyły zrodzone w niewoli pokolenia Polaków, była budowa twierdzy Kraków. Miasto było dla Austriaków ważnym punktem strategicznym, dlatego należało go zabezpieczyć. W 2. połowie XIX i początkach XX wieku wybudowano w Krakowie i wokół niego ogromny kompleks forteczny, zgrupowany w kilku pierścieniach obrony. W podkrakowskich wsiach z reguły tereny pod fortalicje, zwane przez chłopów werkami, były kupowane od dworów. Stawiano je tak, by armaty mogły ostrzeliwać teren pomiędzy nimi i wzajemnie się ubezpieczać. Do pracy przy budowie zatrudniano okoliczną ludność, która mogła przy okazji nabyć fachu budowlanego. Szukając dobrej gliny do wypalania cegieł z czasem założono w Zielonkach cegielnię. I to były jedyne pozytywne elementy tzw. Festung Krakau. Bliskość granicy państwowej sprawiła, że po rozpoczęciu I wojny światowej wsie wokół Krakowa zostały zburzone, a mieszkańcy wysiedleni (rozkaz demolitionsbefehl i ewakuacja). Celem wyburzeń było odsłonięcie przestrzeni dla dział fortecznych. Dopiero od przednówka 1915 roku mieszkańcom pozwolono na powracanie do rodzinnych miejsc, kiedy wojska rosyjskie zostały odrzucone od Krakowa. Śladem po walkach na przedpolu twierdzy są mogiły poległych żołnierzy, których wiele do dziś stoi we wsiach gminy Kocmyrzów-Luborzyca. Prawdziwa odbudowa wsi miała miejsce jednak dopiero po ustaniu działań wojennych w 1918 roku. Po kilku latach Zielonki znów ucierpiały na skutek wybuchu prochowni w forcie Witkowice.

Podczas wojny wielu mieszkańców Zielonek zostało zwerbowanych do cesarskiego wojska. Walczyli oni na dalekich frontach, np. na Bałkanach, i nie wszyscy powrócili stamtąd żywi. Sytuacja ludności Krakowa i okolicy w czasie wojny wyglądała dramatycznie. Większość artykułów spożywczych i przemysłowych szła na potrzeby wojska. Panował głód i bieda. Nie miał kto pracować, bo mężczyźni i konie byli wysłani na front (tzw. asenterunek). Brakowało chleba, nafty, mięsa i innych artykułów. Wprowadzono przydział kartkowy. Wypiekany w mieście chleb nie tylko nie sycił, ale groził zatruciem pokarmowym. Na brak mięsa władze we Wiedniu starały się zaradzić wprowadzeniem 3 dni postnych w tygodniu. Dostawy towarów podlegały reglamentowaniu, a prawdziwy handel kwitł na czarnym rynku. Po produkty udawali się do Krakowa także mieszkańcy z terenu zaboru rosyjskiego.  Za głodem, jak to zwykle bywało, przyplątała się epidemia. Była to grypa, zwana hiszpanką, na którą zmarło wielu mieszkańców. Koniec roku 1918, który przyniósł Polsce odzyskanie niepodległości, powszechnie świętowano w radości. Zrzucano symbole austriackiej władzy, a w samym mieście ciężko było kupić orzełka czy czapkę maciejówkę, gdyż każdy chciał mieć symbol wolności.

Do prawdziwej wolności należało jednak poczekać jeszcze do 1921 roku, kiedy zakończyła się wojna polsko-bolszewicka. Wiele lat poświęcono na zatarcie różnic pomiędzy trzema zaborami. Wiadomo, że po stronie rosyjskiej były gminy kilkuwioskowe, zaś po stronie austriackiej jednowioskowe. Stąd Zielonki aż do 1933 roku tworzyły osobną gminę. Raz uzyskana niepodległość została Polakom wyrwana w 1939 roku, i mimo zakończenia II wojny światowej rzeczywiste zniewolenie narodu polskiego trwało aż do końca lat 80-tych. W podsumowaniu warto podkreślić, że pomimo wielu nieszczęść, jakie spadły na nasze ziemie i naszych przodków, założone dawno temu wsie, jak Zielonki, Węgrzce czy Przybysławice, jednak przetrwały i dziś możemy być dumni z tego, że jesteśmy ich mieszkańcami.

Mateusz Wyżga, Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie

Close Menu
 
27 kwietnia 2024
Skip to content